czwartek, 24 czerwca 2021

Undead Dungeon 2.04 To tylko Interesy

Vorsen przygotował się akurat do spotkania biznesowego. W przypadku innych klientów po prostu poprawiałby ubranie i wyszukiwałby jakiejś wady w porządku swojego biura. Jednak był pewien, że on nie zwróciłby na takie szczegóły większej uwagi.

Miał przeczucie, że ten klient jest inny niż pozostali. Wiązało się to nie tylko z tym, że wprowadził nową metodę produkcji eliksirów, dzięki której był już blisko monopolu.

Przez skórę czuł, że sekret jaki skrywa jego kontrahent jest większy i bardziej mroczny niż wszystkie mroczne sekrety kolegiów magii. Nawiasem mówiąc znał też takie, które po latach nadal jeżyły mu włosy na plecach.

Nie mógł jednak zaprzeczyć, że ta współpraca przynosiła mu wielkie korzyści. Nie tylko w postaci pieniędzy ze sprzedaży.

Od kiedy w Pittsburgu pojawił się nowy Pan, okoliczne grupy bandytów zaczęły znikać. Na ich miejsce pojawiały się nowe, lecz i te po jakimś czasie znikały. Było jasne, że ktoś im pomaga zniknąć. Los bandytów go nie obchodził. Ważne, że drogi były o wiele bezpieczniejsze. Co pozwalało nieco ograniczyć koszta.

Co do samego Pittsburga. Atmosfera w samym mieście uległa znacznej poprawie. Co było dość oczywiste, zwarzywszy na to kto dawniej piastował tam władzę. Jednak kilka rzeczy się zmieniło. W mieście pojawili się tajemniczy strażnicy całkowicie odziani w pełno płytowe pancerze. Do tego część mieszkańców została powołana do jakieś formacji wojskowej zwanej pajęczą gwardią. Do tego jakiś ogr w czarnej masce. Oprócz tego Kruk przeszedł na stronę nowego władcy miasta. Wszystko wskazywało też na to, że władca miasta wziął pod swoje skrzydła nowych uczniów.

Według jednego z jego agentów sami mieszkańcy miasta również zaczęli się zmieniać. Nie było już w nich smutku, ani rozpaczy, ale wyzierał z nich jakiś rodzaj mroku.

Sandar Watażka Wyrzutków z Pittsburga.

Niezwykle tajemnicza i zagadkowa postać. Mag o mocy tak wielkiej, że większość magów zwyczajnie nie byłaby wstanie jej wyczuć.  Do tego opracował nową metodę produkcji eliksirów. Chociaż nie potrafił wskazać, gdzie znajduje się miejsce, w którym je wytwarza.

Mimo tych wszystkich niewiadomych jednego był pewien. Jeśli będzie nadal trzymał się swoich umów z Sandarem, to nadal będzie zarabiał na tej znajomości. Jeśli zaś spróbuje go zdradzić to śmierć lub też tortury będą relaksem w porównaniu z tym co każe z nim zrobić Sandar.

Niepojęte było też jedno słowo. Z jakiegoś powodu budziło w nim większy niepokój niż Sandar i wszystko co z nim związane razem wzięte. Nie miał pojęcie co ono znaczy. Czy to czyjeś imię, czy może nazwa jakiegoś przedmiotu, albo rytuału, o może fragment inkantacji.

Jedno słowo, które wywoływało u niego strach.

NEKROLI.

W końcu jednak walnął się w głowę. Chyba za dużo pracuje, bo dostaje od tego wszystkiego paranoi. Zresztą gdy przebywał bezpośrednio w kolegiach sam uczestniczył w wielu tajnych porozumieniach. Po prostu Sandar ma swoje własne tajemne porozumienie dotyczące jego metody produkcji eliksirów i utrzymania władzy w Pittsburgu. Porozumienie takie jak te, które w kolegiach magicznych zawiązywane jest co najmniej kilka razy w roku.

W końcu zwrócił się twarzą do ołtarzyka na, którym stały posążki boga handlu i kupiectwa, oraz bogini magii, sprawiedliwości i mądrości. Odmówił, krótką modlitwę i wyszedł z pokoju. Zbliżała się pora spotkania.

***

Sandar miał na sobie swoją czarną szatę i laskę zakończoną wielką czaszką. Jak zwykle emanował trudną do wyczucia aurą magiczną. Po prawdzie był ciekaw jaką naprawdę dysponuje mocą. Jednak wolałby się niedowiadywać. Był przekonany, że gdyby Sandar pokazał co naprawdę potrafi to skutki byłyby katastrofalne.

Zmianię uległa zaś jego świta. Dziewczyna którą kupił miała na sobie elegancką draperiowaną suknię z gorsetem. W odzianych w długie rękawice ramionach zaś trzymała różdżkę. Największej zmianie uległo zaś jej spojrzenie. Nie patrzyła już jak zaszczuty pies. Bardziej wyglądała jak drapieżnik szukający ofiary. Obstawiał, że rozwinęła się w kierunku magii ofensywnej. Takie spojrzenie było typowe dla takich magów.

Druga osoba nosiła strój całkowicie zakrywający jej ciało wraz z woalką ukrywającą twarz. Jednak zdobienia wraz z z projektem nakrycia głowy z którego odchodziły dwa rogi do których były przyczepione dwie szarfy, nadawały jej wyglądu kapłanki. Coraz więcej niewiadomych.

W miarę normalnie wyglądali ci ludzie w czarnych zbrojach. Jedyne co ich wyróżniało to zdobienia w formie pająków. Czaszki były dość powszechnym elementem zdobniczym.

Koniec obserwacji czas było przejść do rzeczy.

Najpierw trzeba było omówić kwestie nowych dostaw eliksirów. Popyt na nie rósł szybciej niż myślał. Sandar jednak zapewnił go, że zwerbował lokalnego mistrza alchemicznego. Dokładnie byłego członka gildii Alchemików Ratufera. Zresztą aktualny mistrz gildii alchemików zgłupiał przez ostatnie lata. Chyba jego mózg zmienia się w te jego wielkie wąsy. Zresztą ważne, że dostawy mają wzrosnąć. Wąsacz z wozu, złoto do kieszeni.

-Mam jednak jeszcze inną sprawę.

W tym momencie Sandar położył na jego biurku kamień.

-To ruda srebra. Mam też już potwierdzenie. W pobliżu Pittsburga jest złoże srebra.

SREBRO!!!

Gdyby to była jakaś kreskówka z tle rozległby się głos dzwonka od starego typu kasy sklepowej.

-Czego dokładnie ode mnie oczekujesz?

W okolicach Piisburga, jest co prawda złoże, jednak jest dość oddalone od miasta. Dlatego też planuje założyć nową wioskę górniczą. Jednak potrzebuje ludzi obeznanych z wydobyciu i wytopie srebra. Do tego chcę kupić potrzebne narzędzia.

Umysł Vorsena wszedł na wyższe obroty. Mógł właściwie załatwić tą sprawę na kilka sposobów. Po pierwsze podać cenę za narzędzia, zorganizować poszukiwanie pracowników i wziąć kasę z góry. Druga opcja wymagała wyłożenia z góry pewnej ilości pieniędzy… zapewne dużej ich ilości. Jednak zapewne zwróciłyby się w ciągu kilku lat, dalej to byłby zysk. Do tego miałby możliwość otwarcia jeszcze kilku mniejszych interesów.

-Jestem gotów zainwestować w tę kopalnie.

-W zamian chcesz udziału w zyskach i możliwości otworzenia własnych interesów.

-Oczywiści.

Dalsza rozmowa przybrała formę wstępnych negocjacji. Vorsen musiał przyznać, że Sandar nieco nauczył się o targowaniu. Udało im się ustalić podstawy przyszłej umowy. Resztę zaś mieli ustalić po dokładnej weryfikacji czystości rudy, co miało trwać do wieczora.

Zresztą podobno Sandar miał jakiś interes do jego bratanka Hansa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz