Uwaga: tekst na 7 600 słów. Ciąg dalszy w rozwinięciu.
W świecie zwanym Obris na pograniczu Technokracji i jednego z państewek wasalnych podległemu Teokracji znajdowało się miasto Looten. Nie różniło się zbytnio od innych miast technokracji, no jeśli odliczymy kilka szczegółów.
Miasto było zbudowane pod wielką bio-kopułą. Sama kopuła stanowiła swoisty mur obronny przed atakami Teokracji z naciskiem na magie kapłanów. Mimo tego wszyscy po obu stronach zdawali sobie sprawę z tego, że ryzyko inwazji ze strony Teokracji praktycznie nie istnieje. Jednak i tak kopułę zbudowana. Ci po z wybujałą fantazją gadali coś o podatkach i ukrytych kosztach połączonych z praniem pieniędzy. Zresztą nikt ich nie słuchał.
Drugą była stacjonująca tu pewna organizacja. Oficjalnie nazywali się „Kompania Najemnicza Czerwony Grot”. Jednak dawno przestali być kompanią najemników. Pojawili się w czasie wielkiej wojny między Technokracją, a Teokracją, która wybuchła dwadzieścia pięć lat temu po upadku wielkiej magicznej bariery. Odegrali wielką rolę w zwycięstwie technokratów i trwającym od ponad dwudziestu lat rozejmie. Ów rozejm trwał zresztą nieprzerwanie do dziś., chociaż na papierze dawno minął.
Normalnie wojna dawno się zaczęła jednak żadnej ze stron nie zależało na kontynuowaniu wojny. Technokracja nie widziała żadnego łupu wartego długiej i kosztownej kampanii wojennej. Sama Teokracja straciła ogromną część swoich zasobów ludzkich i nie miała właściwie jak jednocześnie prowadzić wojny i bronić własnego terytorium.
Mimo wszystko żadna ze stron nie paliła się do ogłoszenia pokoju. Rząd Technokracji uważał Teokracje za zacofany ciemnogród trzymający lud siłą przesądów. Zaś ci pierwsi uważali tych drugich, za groźnych heretyków. Oba narody były swoim przeciwieństwem w każdym możliwym sposobie. Nie zależnie co zobaczyłem w Teokracji w Technokracji już z samej zasady musiało być na odwrót.
Samej organizacji to nie obchodziło, gdyż ubijali interesy zarówno z jedną jak i drugą stroną. Według nich technokratyczne pecuny były równie dobre jak teokratyczne korony.
Nikt jednak nie śmiał ich otwarcie nazywać zdrajcami, lub sprzedawczykami. Powodem była wielkość samej organizacji. Było to właściwie państwo w państwie. Niektórzy mówili, że to właściwie przywódczyni Czerwonego Grota jest faktyczną władczynią Technokracji. Często była po prostu nazywana Królową Zła. Nie było to przesadzone, gdyż jej poddania słynęli z brutalności. Prawdziwy dowód swoich umiejętności dali podczas wielkiej migracji, gdzie właściwie wybili do nogi wszystkie plemiona, które próbowały osiedlić się na terenie Technokracji nie szanując przy tym jej praw. Wielu mówiło, że kontrolują służbę więzienną i wszelkie brudne sprawki rządu. Nie zależnie czy to była prawda, czy też nie. Byli ostatnimi, których chciało się mieć za wroga. Powszechnie używana nazwa: „Czarci Legion”, mówiła sama za siebie.
Mimo całego swojego okrucieństwa nie byli bezduszni. Zakładali sierocińce, pomagali uciekinierom, współpracowali z wieloma innymi organizacjami i utrzymywali porządek tam gdzie stacjonowali.
Mimo tych wszystkich politycznych niuansów, dla tych którzy przybywali do Looten jak i tu mieszkali liczyły się okoliczne atrakcje. Najwięcej z nich oferowała dzielnica czerwonych latarni, nie bez powodu uważana za najlepszą i największą w Technokracji.
Dzielnice nadzorował Dwór Ladacznic. Najprościej mówiąc był to związek zawodowy składający się z prostytutek oraz właścicieli barów i kasyn. Sama organizacja ściśle współpracowała z Czerwonym Grotem. Dotyczyło to nie tylko zleceń i ochrony.
Wzajemna sieć wzajemnych powiązań w tym mieście przypominała wielką pajęczynę, a nad wszystkim czuwała jedna osoba, która co jakiś czas poruszała za jakąś nitkę.
Większość ludzi żyła sobie jednak normalnie w błogiej nieświadomości w mieście nad, którym właśnie wstawało słońce.
Dzielnica czerwonych latarni już dawno zakończyła swoją pracę, a pracujące dziewczyny kończyły odsypianie ciężko przepracowanej nocy.
Przy ulicy Panieńskiej 69 znajdował się dom publiczny „Chryzantema”, w jednym z pokojów spała jedna z pracownic. Nie był to spokojny sen wierciła się na łóżku bardziej niż podczas stosunku z klientem, do tego jęczała przez sen.